Jednak wczoraj wstałem wcześnie 🙂 okazało się ze jedyny bankomat na terenie kompleksu Monte de Gozo nie działał, wiec żeby przeżyć musiałem pożyczyć kilka € od Irlandczyka. A że on rano wstawał żeby jak najwcześniej ruszyć dalej do Finisterry… Musiałem wstać z nim. Tak wiec pod katedra bylem o 8:00 ale przez to również byliśmy pierwsi w kolejce po Compostelę. Tak wiec o 9:10 stałem się dumnym posiadaczem potwierdzenia po łacinie ze odbyłem pielgrzymkę do grobu Apostoła. Potem czas na wizytę w katedrze. Najpierw przeszliśmy przez święte drzwi, otwierane w roku jubileuszowym, a potem zgodnie z tradycją był czas na modlitwę przy grobie św. Jakuba i…. uściskanie jego figury stojącej w głównym ołtarzu 😉 następnie wzięliśmy udział w mszy św. dla pielgrzymów o 12:00. Msza była uświetniona gra orkiestry galicyjskiej z dudami. Na koniec mszy w ramach dziękczynienia uruchomione zostało botafumeiro, czyli ogromna kadzielnica zawieszona w środku skrzyżowania naw. Obsługuje ja 8 chłopa, a po rozhuśtaniu kołysze się ona w nawie poprzecznej niemal do samego sufitu. Niesamowite. Po mszy powłóczyłem się trochę po starówce, i po zakupach wróciłem do albergue. Wieczorem mecz, i po meczu oczywiście obserwowanie szaleństwa Hiszpanów. Dzisiaj wstałem nieco później, a obudziła mnie…burza. To się nazywa szczęście. Powrót do centrum, ostatnia kawa z dziewczynami i Joachimem, i czas się zbierać w dalsza drogę. Na miejscu będę bardzo późno, także napisze dopiero jutro rano, nie czekajta do pozna w nocy 😉
Read Next →
Łukasz
Jeżeli kiedyś nie będzie planował kolejnego wyjazdu, będzie to oznaczało najprawdopodobniej, że już nie żyje. Każda podróż to dla niego radość, nieważne, czy jest to ulubiony ostatnio Bliski Wschód, Tatry, czy wycieczka na pustynię Błędowską :)