Wyprawy rowerowe i nie tylko...

Izrael, Kraje

Kontrola graniczna w Izraelu, czyli jak polecieć do Izraela i nie zwariować

Niewątpliwie jednym z najmocniejszych wspomnień pozostających po wizycie w Izraelu są ostatnie chwile tego pobytu, gdy już przekroczymy drzwi portu lotniczego Ben Guriona lub Ovda Red Sea. Gdy myślimy że nic nie jest nas w stanie już zaskoczyć przed wejściem do check-in staje miła młoda osoba i prosi o nasz paszport. I od zawartości naszego paszportu i decyzji miłej młodej osoby zależy, czy nasza dalsza kontrola potrwa 10 minut, czy trzy godziny. Jako, że takich procedur nie napotkamy na większości lotnisk na świecie, a wśród osób podróżujących po raz pierwszy do Izraela potrafią one wzbudzić niezły popłoch, postaram się opisać pokrótce jak wygląda procedura przy wjeździe i wyjeździe z Izraela.

Można się oburzać, że turyści najpierw są zapraszani do odwiedzin Izraela, a następnie nieco brutalnie traktowani podczas kontroli granicznej. Jednak nie możemy zapominać, że Izrael jest nieco specyficznym krajem, który jest lub całkiem niedawno był w stanie wojny z prawie wszystkimi sąsiadami i innymi krajami regionu, które przyjęły sobie za punkt honoru zmiecenie żydowskiego państwa z powierzchni ziemi. Inna sprawa, że działania mieszkańców i polityków Izraela wobec Palestyńczyków jakby to powiedzieć… sympatii mu nie przysparzają. Ale do rzeczy.

Po pierwsze, jeżeli lecimy do Izraela i nie byliśmy w czasie od wydania obecnego paszportu w żadnym muzułmańskim kraju nie mamy się czego obawiać. Ale wystarczą już popularne wśród rodaków wczasy w Egipcie czy Turcji, aby wzbudzić zainteresowanie izraelskich służb granicznych. Największą czujność wzbudzą pieczątki z krajów otwarcie niechętnych Izraelowi, takich jak Iran, Syria czy Liban. Wbrew powszechnemu mniemaniu, jeżeli w paszporcie mamy irańską wizę i nie mamy nic na sumieniu z wjazdem do Izraela nie będziemy mieli problemu, możemy jednak liczyć na specjalne traktowanie na lotnisku zarówno przy wjeździe jak i wyjeździe z tego kraju.

Kontrola paszportowa przy wlocie do Izraela będzie wyglądała dość podobnie do tej w każdym innym kraju. Jeżeli jednak przy wertowaniu paszportu urzędnikowi nie spodoba się jego zawartość, zostaniemy poproszeni o oczekiwanie do kontroli szczegółowej. Podczas mojej ostatniej wizyty taka kontrola składała się z dwóch etapów. Pierwszym z nich było wypełnienie długiej ankiety (po hebrajsku, więc wypełnia ją pracownik lotniska). Oprócz podstawowych pytań dotyczących zawodu, możemy się spodziewać pytań o imię dziadka ze strony ojca, wyjazdy do krajów muzułmańskich w ostatnich latach, znajomości w tych krajach, itp. Po zakończeniu, podaniu danych kontaktowych zostałem poproszony o dalsze oczekiwanie.

Po dłuższej chwili zostałem poproszony do pokoju na dalszą część pytań. Tu już było mniej przyjemnie. Czy znasz kogoś w Iranie? w Palestynie? w Jordanii? Po co jedziesz do Jordanii? Czy masz w telefonie jakieś zdjęcia z Iranu? A dlaczego nie masz? yyy… Bo to nowy telefon? Pokaż swój telefon. Gdy po trzech sekundach od wzięcia telefonu w swoje ręce pokazała mi kontakt do taksówkarza z Betlejem z pytaniem: kto to? moje zdziwienie nie znało granic. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Po kolejnych kliku pytaniach dotyczących moich pobytów na bliskim wschodzie zostałem wyproszony na zewnątrz. Całość trwała około 10 minut. Po kolejnych piętnastu, gdy odjechał ostatni autobus do Eilatu, drzwi się otworzyły, i bez słowa podano mi paszport z karteczką z wizą wyrażającą zgodę na pobyt na okres trzech miesięcy. Co ciekawe, gdy porównałem swoją wizę z wizami pozostałej części grupy, jako jedyny zostałem uhonorowany zielonym kolorem, podczas gdy reszta posiadała klasyczne, niebieskie.

Gdy parę dni później przekraczaliśmy pieszo jordańską granicę już takich atrakcji nie było. Opłata, kolejna karteczka, skaner bagażu, procedury po jordańskiej stronie, i już. Warto pamiętać, że jeżeli planujemy odwrotną kolejność – czyli wyjazd np. do Iranu po pobycie w Izraelu należy poprosić jordańską straż graniczną o wydanie wizy na osobnej kartce. Wystarczy zwykłe „No stamp, please”, i jordańską wizę dostajemy na osobnej kartce, którą uzupełniamy swoimi danymi i musimy zachować do momentu wyjazdu z Jordanii.

Dużo większe zdziwienie wzbudził u mnie powrót do Izraela po tygodniowej jordańskiej eskapadzie. Spodziewałem się co najmniej takich samych przesłuchań jak na lotnisku, tymczasem… po zabraniu paszportu i poproszeniu o chwilę oczekiwania… po trzech kolejnych minutach bez słowa otrzymałem wizę wjazdową! Jak widać dużo zależy od szczęści, humorów strażników granicznych… Czytałem o przypadkach, że i tutaj procedury potrafiły trwać godzinę lub dłużej.

Czas na powrót do Polski! Czeka nas ostatnie wyzwanie – bieg z przeszkodami zwany odprawą na lotnisku. Etapy kontroli są podobne na każdym izraelskim lotnisku. Nie jest przesadą informacja, która mówi że na lotnisku trzeba być około 3 godziny przed wylotem!

Pierwsza niespodzianka czeka nas już po wejściu do strefy check in. Zamiast udać się bezpośrednio oddać bagaż czeka nas rozmowa z pracownikiem lotniska. Zostaniemy poproszeni o paszport, a dalszy ciąg zależy od jego zawartości. Jeśli pracownik odnajdzie wraże pieczątki (w naszym przypadku były to: Egipt, ZEA, Iran), to oprócz standardowych pytań związanych z kontrolą bezpieczeństwa (czy pakowałeś sam bagaż, czy dostałeś prezent od kogoś nieznajomego?) czekają nas szczegółowe pytania dotyczące pobytów w tych krajach. Należy przygotować się na pozornie tak dziwne pytania jak: ile się jedzie z Akaby do Wadi Rum? A skąd wiedzieliście jak tam jechać? Dlaczego masz taki duży bagaż? Przecież Iran to mało popularny kierunek, po co tam byłeś? Pracownicy zadają też pytania o pracę w Polsce, i wiele innych kwestii. Niestety, można odnieść wrażenie, że celem rozmowy jest wyprowadzenie prawdopodobnego terrorysty z równowagi. Czasami trzeba wziąć kilka głębokich oddechów, i odpowiadać spokojnie na pytania.

Efektem rozmowy są gustowne naklejki z kodem kreskowym naklejone na paszport i każą sztukę bagażu. Urocze naklejki są papierowe, i cholernie trudno odkleja się je potem z okładek :/ Kluczowe są tutaj cyfry rozpoczynające ciąg pod kodem kreskowym. Według teorii popularnej wśród turystów 1 i 2 na początku naklejki oznacza bezpośrednie przejście do dalszej części kontroli, natomiast 5 i 6 otrzymują potencjalni wrogowie Izraela, którzy odbyli podróże do nieprzyjaznych krajów i podlegają kontroli szczegółowej. Po otrzymaniu naklejki biegniemy dalej. Teraz niezależnie od cyferki z paszportu czeka nas prześwietlenie wszystkich bagaży. Po przejściu przez prześwietlarkę jedynki i dwójki idą już do klasycznego check-in, zwykłej kontroli bezpieczeństwa i kontroli paszportowej, natomiast piątki i szóstki muszą oczekiwać do kontroli szczegółowej bagażu. W przypadku mojego ostatniego lotu z Ovdy do takiej kontroli wytypowane było około 1/3 pasażerów!

Gdy przyjdzie nasza kolej, zostaniemy poproszeni o otwarcia bagażu. Pracownik będzie zazwyczaj poszukiwał elektroniki wszelkiego rodzaju, chociaż zainteresowanie może wzbudzić wszystko. Część bagażu będzie poddana kontroli na obecność materiałów wybuchowych, próbki zostaną pobrane również z naszych butów. Jeśli kontrola wypadnie pozytywnie, dostajemy obstawę pracownika lotniska, i możemy udać się wreszcie do punktu nadawania bagażu rejestrowanego, lub do kontroli bezpieczeństwa. Na koniec jeszcze tylko zwykła kontrola paszportowa, i możemy udać się do gate.

Cała procedura może wydawać się skomplikowana przy pierwszym wylocie z Izraela, ale gdy przeżywałem to po raz czwarty, wiedziałem już czego się spodziewać i było to nieco łatwiejsze. Nieco, gdyż niektóre pytania i tak zbiły nas z nóg… Wszystko niestety zależy od „widzimisię” osoby, która prowadzi rozmowę.

Podsumowując – jeżeli nie mamy nic za skórą, to z większością pieczątek powinniśmy nie mieć problemów z wjazdem do Izraela. Kontrola graniczna w Izraelu może być czasem mało przyjemna, jednak jest to uzasadnione przy sytuacji politycznej, w jakiej znajduje się to państwo. Dla osób będących wcześniej w krajach arabskich chcących mieć święty spokój rozwiązaniem może być wyrobienie paszportu, jednak w większości przypadków nie ma takiej potrzeby. Jeżeli komuś nasuną się pytania i kwestie, które nie są opisane powyżej, zapraszam do kontaktu 🙂

Poprzedni artykuł
Monemvasia, tam gdzie grecki diabeł mówi dobranoc
Kolejny artykuł
Islandia rowerem – w krainie lodu, ognia, deszczu, wiatru…