Podczas naszych wypraw rowerowych z założenia nie chcieliśmy nocować na polach namiotowych – z racji ograniczonych funduszy. Planowaliśmy spać opisywaną dość szeroko 🙂 metodą „na gospodarza” i plan ten udał się niemal na całej linii. W ciągu całej wyprawy nocowaliśmy tylko dwa razy na campingu i to w zasadzie był to wybór a nie konieczność. Na całej trasie (z wyjątkiem Czech, chociaż tam też zdarzali się mili ludzie) nie mieliśmy żadnego problemu z rozbiciem namiotu na polu, łące, czy podwórku, a czasem zdarzało się nam nawet spać u jakichś sympatycznych miejscowych w domu, szopie, oborze lub domku letniskowym. Do tego jeszcze niekiedy dostawaliśmy kolację, śniadanie i prowiant na drogę. Jak to wyglądało w poszczególnych krajach, można przeczytać tutaj. W miarę możliwości opisuję tam również inne miejsca noclegowe, jak campingi czy hostele.
Łukasz
Jeżeli kiedyś nie będzie planował kolejnego wyjazdu, będzie to oznaczało najprawdopodobniej, że już nie żyje. Każda podróż to dla niego radość, nieważne, czy jest to ulubiony ostatnio Bliski Wschód, Tatry, czy wycieczka na pustynię Błędowską :)