Wyprawy rowerowe i nie tylko...

Góry, Prokletije

Góry Przeklęte 2015 – jak to się zaczęło…

Najważniejszym wyjazdem w 2015 roku była wyprawa trekkingowa w Góry Przeklęte. Dlaczego Przeklęte? To nie tak, że przyjechałem, nie podobało się i je przeklinam, albo stało się coś złego. Chodzi o pasmo, które ma właśnie taką nazwę. Zabrzmiało intrygująco? I słusznie 🙂

Może zacznijmy tytułem wprowadzenia od tego co to za góry, gdzie one są i dlaczego w nich się znaleźliśmy… Otóż zadziałała chyba magia tej nazwy. Ale miejsce naprawdę jest niezwykłe. Pierwsze skojarzenia, jak usłyszałem, że mam tam jechać to… Ojej! Gdzie to jest?! Na pewno daleko i niebezpiecznie. Choć… brzmi fajnie 😉 A nie jest to aż tak daleko i aż tak strasznie bo… to jedne z ostatnich dzikich miejsc w Europie, których komercja jeszcze nie zepsuła. Mało tego, teoretycznie nie powinno to być totalne wygwizdowo bo to całkiem okazałe pasmo z najwyższymi szczytami na Bałkanach. A więc jednak Europa! Stosunkowo blisko, w rejonach zamieszkiwanych przez relatywnie niebiednych ludzi, którzy na turystykę mogliby sobie pozwolić. A jednak będąc w górach powodzenia życzę tym, którzy chcieliby wjechać kolejką na Kasprowy, konikiem dojechać nad Morskie Oko, wypić grzańca w schronisku. A najlepiej jeszcze wstać o 11.00, wyjść o 13.00 i na obiad wrócić na Krupówkach bo tam jest jak u Kononowicza 😉 Nie ma niczego! Nie ma schronisk, nie ma transportu, nie ma sklepów, brakuje map, nie ma nawet GOPR. Dlaczego? Hmm… Odpowiedź na to pytanie po głębszym zastanowieniu jest dość oczywista, ale jednak dziwi fakt, że gdy po całej Europie maszerują po szlakach zima – lato, w dzień i w nocy tłumy turystów i „turystów” to tam przez cały dzień marszu można nie spotkać żadnego. I pewnie przy sprzyjających okolicznościach w najbliższych latach to się zmieni, więc to ostatni dzwonek by zobaczyć jak odbierane mogły być np. nasze Tatry przez pierwszych przyjezdnych jakieś sto lat temu…

góry przeklęte

No to nie udzieliliśmy jeszcze krótkiego wyjaśnienia dlaczego te Góry są Przeklęte… 😉 Ale wpierw krótki rys geograficzno – historyczny. Nie chciałbym zanudzać, ale bez tego nie wyjaśni się dlaczego to miejsce jest takie „dzikie”. A że te narody przez stulecia często chwytały się wzajemnie za mordy, by w chwilach zagrożeń zewnętrznych podporządkować się im (albo i nie) i zjednoczyć. A gdy Turcy, Włosi, Węgrzy, Austriacy nie rządzili całym półwyspem i akurat jakaś inna Bułgaria czy Serbia nie była regionalną potęgą to walczył tam każdy z każdym. Taki „bałkański tygiel”. Po części decydowały o tym kwestie religijne, po części historyczne, ale w zasadzie każdy każdemu coś tam ma za złe. Gdy u nas nastąpiło rozprężenie przed 27 laty tam zaczynało dopiero być gorąco…

góry przeklęte

Góry Północnoalbańskie (bo to inna nazwa, nawet bardziej oficjalna) leżą na pograniczu Czarnogóry, Albanii i Kosowa. Czarnogóra do niedawna była częścią Serbii (a dokładniej Serbii i Czarnogóry), zaś Kosowo… to jest już inna opowieść… Serbowie uznają Kosowo za kolebkę swej państwowości i żądają „powrotu Gniezna do macierzy”. Problem jednak w tym, że to serbskie Gniezno w zdecydowanej większości jest zamieszkiwane przez „obcych”. Przez Albańczyków, a oni ani myślą ustąpić bo sami już od kilku pokoleń tam siedzą. Tak więc w czasach wojen bałkańskich z lat 90-tych XX wieku i późniejszych walk w Kosowie nie był to teren zbyt zachęcający do odwiedzenia i chodzenia po górach. I też nikt o zdrowych zmysłach tego nie robił (mam nadzieję, że nie obraziłem właśnie kogokolwiek 😉 )… Po 4 latach krwawych wojen w Jugosławii nastąpiły 4 lata pokoju, po których walki wybuchły właśnie w Kosowie. Czyli nim do świadomości reszty Europejczyków dotrwało, że tam się uspokoiło spokoju znów nie było… Trzeba pamiętać więc, że strony konfliktu siedziały z obu stron tychże gór. Kto chciałby w tym czasie chodzić z plecakiem i być zdanym na samego siebie gdyby do czegoś doszło…? I choć walki zakończyły się w 1999 r. to rok później NATO znów bombardowało Belgrad i nastroje tam były wybitnie antyzachodnie. W 2001 Albańczycy z kolei walczyli z Macedonią. Niby to daleko od Gór Przeklętych, ale z punktu widzenia turysty z zagranicy jednak „za blisko”. W międzyczasie doszło też do bardzo krwawych zamieszek w Albanii. A gdy już zaczęło się uspokajać to w 2008 r. Kosowo ogłasza niepodległość znów wywołując zajścia w Serbii… To skutecznie odstraszało turystów.

Inną przyczyną, zwłaszcza na pograniczu albańskim była granica. A właściwie GRANICA, bo w czasach Envera Hodży przebiegająca przez sam środek gór linia oddzielająca Republikę Jugosławii od komunistycznego raju jakim była Albania była barierą nie do przebycia – ustrojoną bunkrami, zasiekami i jednostkami wojska. Strefa graniczna rozciągała się na kilka kilometrów w jedną i drugą stronę, żeby nikomu przypadkiem nie przyszło do głowy uciec z raju.

góry przeklęte
Turyści w końcu jednak zaczęli przybywać.

Alpy Albańskie czy też Góry Północnoalbańskie to oficjalne polskie nazwy tych gór. Jednak Serbowie (i Czarnogórcy) nazywają je Prokletije, co tłumaczy się jako „przeklęte” właśnie. Jakoś ta nazwa ładniej brzmi 😉 I od razu wyjaśnienie. Nazwa Alpy Albańskie ma tyle wspólnego z Alpami co Kaszuby ze Szwajcarią 😉 Jest mnóstwo legend tłumaczących genezę nazwy. Z pomocą wyszukiwarki można je znaleźć i poczytać sobie, ale ogólnie – jak zwykle w takich opowieściach – chodzi o potęgę gór, nieszczęśliwą, niespełnioną miłość i zbrodnię, po której zrozpaczona matka krzyczy „przeklinam was, przeklinam was!”. No i Góry zostały Przeklęte. I zapewniam, że jeżeli ktoś oczekuje wygód, kranu, pralki, 4 gwiazdek, i pięknie podanej kolacji z wyszukanymi specjałami to będzie je przeklinać. Ale jeśli ktoś chce zaznać kontaktu z przyrodą, pięknych widoków, pustki i sprawdzenia siebie w „dziczy” to te góry dadzą satysfakcję i radość.

W kolejnych wpisach będą już bardziej konkretne relacje. To było jedynie tytułem wstępu. Jednak bez niego ciężko pisać o miejscu, w którym pewnie było niewielu… JESZCZE, miejmy nadzieję 😉 A przynajmniej tego wszystkim życzę bo warto…

Poprzedni artykuł
Stare miasto w Jerozolimie – Co (i kiedy!) zobaczyć
Kolejny artykuł
Prokletije – dojazd i Plav