Wyprawy rowerowe i nie tylko...

Iran

Qom, czyli atak niewiernych na sanktuarium

Dlaczego Kom? Bo to jedno z dwóch najważniejszych szyickich sanktuariów. Kompleks meczetów, w środku którego znajduje się mauzoleum Fatimy. Cel pielgrzymek milionów muzułmanów rocznie. Poza tym jest też podtekst polityczny. Właśnie tu rozpoczęła się rewolucja islamska.

Jednym z (oczywiście nie głównym) punktów „do zaliczenia” przez nas podczas pobytu w Iranie był przejazd pociągiem po Iranie. Podobno tamte koleje są bardzo ciekawe. Piszę „podobno” bo od razu wyjaśnię, że jest to punkt niezrealizowany… A dlaczego? Bo część Irańczyków nie lubi kolei. Ale to tylko część prawdy… Prawie 80 milionów ludzi zamieszkuje terytorium pięć razy większe niż Polska. I mało tego – siedem irańskich miast zamieszkuje ponad milion ludzi. Zatem od razu widać, że ludność koncentruje się w dużych, oddalonych od siebie ośrodkach miejskich, a nie ma zbyt wielu wsi. Łatwo więc sobie wyobrazić sieć dróg i kolei. Łączą największe miasta ze sobą i tylko wzdłuż nich jest wszystko. Ale przepustowość torów jest ograniczona, więc bilety na pociąg trzeba kupować z dużym wyprzedzeniem. Niestety, zbyt dużym 🙁

Nasz teherański gospodarz fanem kolei też nie jest. Wstaliśmy, dostaliśmy pyszne śniadanko i trzeba było się zwijać. Naszym celem tego dnia było miasto Qom, oddalone jakieś 150 km od Teheranu. Jak na standardy irańskie – żabi skok przez pustynię 😉

Śniadanie zjedliśmy w bardziej konwencjonalny sposób

Śniadanie zjedliśmy w bardziej konwencjonalny sposób

Po śniadaniu nasz gospodarz zaoferował się, że nam pomoże. Na pytanie, gdzie chcemy jechać wskazujemy więc dworzec kolejowy. Nie tylko by kupić bilety do Kom, ale po to by od razu zarezerwować wszelkie możliwe dostępne pociągi na cały plan pobytu (zwłaszcza te nocne). Po drodze jednak minęliśmy dworzec kolejowy, autobusowy, i wtedy zrozumieliśmy, że po raz pierwszy tego dnia jesteśmy w pułapce… Na nasze nieśmiałe pytanie gdzie jedziemy Pan z uśmiechem odpowiada, że MUSI NAM JESZCZE COŚ POKAZAĆ. Jechaliśmy więc do… parku. Przejechaliśmy 30 km na północ przez całe miasto zanim wytłumaczyliśmy mu, że w Polsce też mamy parki i pikniki, a jak nie pojedziemy po bilety to cały plan wyjazdu nam się posypie. Przyszło to z trudem i przyjął to ostatecznie z pewną przykrością 🙁 Tak bardzo chciał nam jeszcze sprawić przyjemność…

Gdy po raz drugi minęliśmy zjazd na dworzec kolejowy, nasze zaniepokojenie ponownie zaczęło wzrastać. Na nasze kolejne mniej już nieśmiałe pytanie: „what’s up, do cholery?” dostaliśmy jasną odpowiedź, że jazda pociągiem jest bez sensu. Wysiedliśmy więc na dworcu, i po szybkim i nieco nerwowym pożegnaniu pognaliśmy w stronę budynku. Dworzec autobusowy w Teheranie wygląda jak PKS w Kielcach. Czyli obrzydliwy, okrągły moloch… Ale w środku nie ma informacji i kasy ogólnej, a jakiś 50 różnych informacji i kas różnych przewoźników. Macie więc wybór albo chodzić od okna do okna i pytać wszędzie, albo dać się porwać komuś z tłumu dopadających Cię pośredników przy wejściu, którzy mają prowizję za przyprowadzonego klienta (zaś ten chyba nieznaczenie droższy bilet). Zresztą Kom jest blisko, jest duże, jest po drodze na południe i jest ważnym ośrodkiem pielgrzymkowym czyli autobusy tam jeżdżą częściej niż pomiędzy Zakopanem a Nowym Targiem.

Przed wejściem na dworzec. Oczywiście w towarzystwie naganiacza.

Przed wejściem na dworzec. Oczywiście w towarzystwie naganiacza.

Obok dworca zatrzymują nas jeszcze żołnierze z długą bronią żądając paszportów. Po kilku dniach otwartości, życzliwości i uśmiechu od wszystkich jesteśmy tym zaskoczeni, ale nie potrafimy opanować rozbawienia całą sytuacją. Okazało się zaś, że… nikt z trójki młodych wojaków nie znał angielskiego i to był dla nich sposób by się dowiedzieć, że jesteśmy z Lachestanu 😀

Wracając na dworzec, jak będziecie się wahali czy jechać zwykłym autobusem czy VIP to pomijając pewien klimat tego tańszego wybierzcie VIPowski. Taki pośpiech kosztuje o niecałą połowę więcej, więc i tak jest wyjątkowo tani, a dostaniecie na drogę słodycze, picie i przede wszystkim przestrzeń. Wyobraźcie sobie,że w autokarze standardowej wielkości może być zaledwie 20 miejsc. Tak, to prawda! 🙂

A dlaczego Kom? Bo to jedno z dwóch najważniejszych szyickich sanktuariów. Kompleks meczetów, w środku którego znajduje się mauzoleum Fatimy. Cel pielgrzymek milionów muzułmanów rocznie. Poza tym jest też podtekst polityczny. Właśnie tu rozpoczęła się rewolucja islamska. Wszyscy podkreślają, że samo miasto jest tradycyjne i…brzydkie, a oprócz sanktuarium nie ma powodu by się tam zatrzymywać, więc chcieliśmy pierwotnie spędzić tam kilka godzin i na nocleg zajechać do Isfahanu. Jednak nastąpiła obsuwa czasowa… Spóźniony wyjazd z Teheranu zrobił swoje, a Kom nastąpiły rozbieżności co do oczekiwań wewnątrz grupy i ostatecznie wylądowaliśmy w jednym z licznych i niedrogich hotelików (25 zł od łebka). Ale chyba nikt tego nie żałował bo wieczór w pełnym wiernych meczecie oraz na placu był po prostu magiczny.

Chwila przerwy podczas morderczego przejścia przez drogę

Chwila przerwy podczas morderczego przejścia przez drogę

Ktoś ma ochotę na popcorn?

Ktoś ma ochotę na popcorn?

Jeszcze kilka lat temu innowiercy nie mieli szans na dostanie się do kompleksu świątyń. Teraz oficjalnie nie jest to zakazane, ale w bardzo uprzejmy sposób reglamentowane. Na wejściu stoją odświętnie ubrani mężczyźni z palemkami podobnymi do tych do odkurzania mebli i dotykają nimi prawie każdego wiernego (po co?!). Ich zadaniem jest (jak się później okaże) także wyłapanie turystów.

iran303

iran304

Nasza grupa na czas zwiedzania rozdziela się, i na skutek jakiegoś zamieszania wchodzimy wyjściem przez nikogo nie niepokojeni i po chwili podziwiamy główny dziedziniec. W jednym z pomieszczeń trwał pogrzeb poza tym spokojnie przechadza się tłum ludzi. Wielu robi zdjęcia, które według przewodnika (który to już w nich błąd się znalazł 😉 ) były rzekomo niemile widziane. Podziwiamy detale architektoniczne wokół i wchodzimy na kolejny dziedziniec.

Na głównym dziedzińcu sanktuarium

Na głównym dziedzińcu sanktuarium

iran315

iran312

iran311

iran309

W tym momencie podchodzi do nas starszy mężczyzna, i grzecznie, acz stanowczo zaprasza nas na spotkanie. Za kolejnym załomem muru pojawia się wejście z dumnym napisem „International Affairs”.

Ów bardzo miły człowiek wprowadza nas (oczywiście bez butów!) do jednego z imponująco, ale i kiczowato, odnowionych pomieszczeń. Dostajemy soczek i ciastko, i po chwili wita nas wyższy rangą duchowny w czarnym turbanie. Otrzymujemy krótki wykład na temat islamu wraz z wręczeniem listu do młodych pisanego przez Ajatollaha. Jest miło i sympatycznie, aż tu nagle… przez szklane drzwi widzimy Asię opatuloną w czador, prowadzoną przez innego z panów z obsługi. I wtedy po raz trzeci tego dnia, POCZULIŚMY, ŻE JESTEŚMY W PUŁAPCE!!!

Załatwiamy kontrakt na ropę ;)

Załatwiamy kontrakt na ropę 😉

wystrój wewnątrz budynku "International Affairs"

wystrój wewnątrz budynku „International Affairs”

W tym momencie zaczęliśmy podejrzewać, że jednak ta gościnność jest mocno podszyta potrzebą całkowitego kontrolowania niewiernych. Niby kilkukrotnie słyszeliśmy, że świątynia jest otwarta dla wszystkich, ale podczas dalszego „zwiedzania” imam nie odstępuje nas na krok, a na koniec odprowadza nas do wyjścia, którym wchodziliśmy (dopytywał nas o to) i dyskretnie obserwuje czy opuściliśmy teren. Przy okazji obsługa otrzymuje ostrą burę za to, że przedarliśmy się pod ich okiem. Wieczorem okaże się, że główne wejście znajduje się z drugiej strony.

Podczas kontrolowanej części zwiedzania. Bartek chyba usiłuje dorównać wzrostem ;)

Podczas kontrolowanej części zwiedzania. Bartek chyba usiłuje dorównać wzrostem 😉

Właśnie, wieczorem… Wieczorem wracamy do świątyni. I stajemy zaskoczeni widząc jak wygląda życie nocne przed sanktuarium. Pary jawnie trzymają się za ręce, a obok na manekinach sklepowych wiszą hidżaby. Prowincja irańska (w końcu miasto ma LEDWIE milion mieszkańców) okazuje się zupełnie inna od naszych wyobrażeń. Pojedynczo bez problemu ponownie wchodzimy do sanktuarium i w spokoju obchodzimy te same miejsca co w dzień, a także podchodzimy pod sam grób Fatimy.

Meczet imama al-Hasan al-'Askari

Meczet imama al-Hasan al-Askari

iran321

Na dziedzińcu sanktuarium toczy się normalne życie.

Na dziedzińcu sanktuarium toczy się normalne życie.

Tam, gdzie rano były nieprzebrane tłumy, wieczorem jest spokojnie. Wejście dla mężczyzn do grobu Fatimy.

Tam, gdzie rano były nieprzebrane tłumy, wieczorem jest spokojnie. Wejście dla mężczyzn do grobu Fatimy.

iran324

iran325

Strażnicy sanktuarium w ogóle nie wydają się zdziwieni, jedynie dyskretnie pytają nas o kraj z którego pochodzimy. Przez pomieszczenie z grobem Fatimy przewalają się tłumy mężczyzn dotykających samego grobowca. Stoimy dłuższą chwilę i chłoniemy atmosferę…

Plac przed świątynią pełniący jednocześnie funkcje placu miejskiego ma boki o długości kilkuset (!) metrów. Rynek Główny w Krakowie wygląda przy nim jak mikrobus przy autobusie przegubowym 😛

iran320

Słynne słodycze z Kom

Słynne słodycze z Kom

I ja mam to zjeść, man?

I ja mam to zjeść, man?

Sprawdzamy, jak smakują lody w styczniu (bez kurtki!) jedzone na ulicy i nie zapominamy o ciasteczkach z Kom. W Iranie ciężko o typowe pamiątki jakich pełno w Europie, więc ciasteczka, których w każdym sklepie tu pełno, w blaszanych opakowaniach są więc idealne jako prezent z podróży. Mamy więc po kilka dodatkowych rzeczy do dźwigania do końca pobytu każdy 🙂

Poprzedni artykuł
Velky Rozsutec – piękna wycieczka po Małej Fatrze
Kolejny artykuł
Dubaj, ZEA i Oman – informacje praktyczne