Okazało się wczoraj ze Sebastian dotarł jako ostatni, o 20:00. Dzisiaj wyjście o 6:45, czyli tuż po wschodzie słońca. Słońce tu wschodzi kolo 6:30, a zachodzi przed 23:00… Dzień jak na razie the best of the best- większość dnia po górach, podobne do Tatr Zachodnich tylko dużo niższe – max 1200 m. Po drodze żadnych wsi sklepów itp. Bardzo bardzo przyjemnie. W sumie 27 km, śpię w Berducedo. Największe góry już mam za sobą. Jutro krótszy etap 19 km do Grandas de Salime. Zaczyna się robić ciasno, dziś o 14:50 w schronisku (10 miejsc) był komplet. Pogoda zaczęła być hiszpańska, to znaczy patelnia 🙂
Wychodzi na to, jeśli dobrze liczę, że już w ćwierćfinałach będziemy mieli max trzy europejskie drużyny. Czyżby zmierzch dominacji Europy? Jeśli chodzi o apostrofy i cudzysłowy to nic z nimi nie robię, wiec musza maskować się same 🙂