Punt Muragl – Bernina – Forcola di Livigno – Livigno – Bormio – Cima Piazzi
80.53 km, 12.7 km/h avg, 49.8 km/h max
Wg wykresów ściągniętych z internetu, na podjeździe pod Berninę nie powinienem się przemęczyć, jednak miała to być tylko jedna z czterech przełęczy w tym dniu. Droga faktycznie jest cudna, pogoda jest wyśmienita, więc szybko osiągam przełęcz. Teoretycznie stad mógłbym zjechać wprost do Włoch, jednak byłoby to za proste 😉 Po krótkim zjeździe skręcam więc na wschód, by zaatakować Forcolę di Livigno. Podjazd jest króciutki – 4km, jednak wyciska resztki potu. Wszystko idzie sprawnie. Na szczycie pamiątkowa fotka, i zjeżdżam do wolnocłowego raju. Tuż przed centrum miejscowości postanawiam je ominąć, kierując się wprost na drogę prowadzącą do Bormio. Po kolejnych kilku kilometrach dojeżdżam do głównej drogi. Droga na trzeci w tym dniu podjazd prowadzi łagodnie dwoma wielkim łukami aż na sam szczyt. Niestety im bliżej szczytu, tym chmury wyglądają coraz groźniej. Po dojeździe do Passo Aira krótki zjazd, i rozpoczyna się ostatnie w tym dniu 3 km podjazdu pod Passo di Foscagno. Podjazd nie jest trudny, a na szczycie spotykam ponownie większości samochodów, które minęły mnie po drodze. Okazuje się, że na szczycie przełęczy Guardia di Finanza zorganizowała wyrywkową kontrolę kierowców wyjeżdżających ze strefy wolnocłowej. Chmury są coraz czarniejsze, więc nie zastanawiając się wiele ruszam w dół. Tuż za Bormio dosięgają mnie pierwsze krople deszczu. Na szczęście niedaleko już jest miły camping Cima Piazzi, więc pomruki burzy słucham już wewnątrz namiotu.