Wyprawy rowerowe i nie tylko...

Madera

Madera 2010 – dzień 2

Pozdrowienia z ojczyzny krysi ronaldo 🙂

Pierwszy mój lot TAP-em. Boarding o czasie. Zajęte tylko kilkadziesiąt miejsc. Safety demo wyświetlane na ekranikach. Podczas lotu jedyny poczęstunek to niegazowana woda mineralna. O 00:30 meldujemy się na lotnisku Funchal. Tłumy szybko się rozchodzą, i po krótkim rekonesansie okazuje się że w terminalu… jestem sam. Znajduję więc najwygodniejszą ławkę i układam się do snu. Najlepszą wiadomością wieczoru jest fakt, że na terenie całego budynku jest dostępne bezpłatne wi-fi.

Pobudka o 7:00 z pianiem pierwszych kogutów na lotnisku. Wychodząc przed terminal powiało chłodnym powietrzem zza oceanu. Z daleka widać było zamglone Ilhas Desertas, czyli dwie bezludne wyspy oddalone o kilkanaście kilometrów od Madery. Z lotniska do centrum jest około 15 km, ale 5 km w drugą stronę jest skalisty półwysep Ponta de São Lourenço kończący wyspę od wschodu, więc skoro i tak nie mogłem się pojawić zbyt wcześnie w hotelu to skierowaniem się właśnie tam. Na miejsce zabiera mnie autobus miejski, i tu pierwsze zdziwienie- kierowca zna języki obce! Dojeżdżam do ostatniego przystanku, ale do celu czeka mnie jeszcze dłuższy spacer. Sprawdzam autobusy powrotne, i ruszam na zwiedzanie.Sam szlak to 4 km wąską ścieżką na koniuszek półwyspu pośród wysokich klifów. Niesamowite. Lekcja geologii w naturze. Z jednej bądź drugiej strony oglądamy różnokolorowe klify – widoki są bajeczne – pod koniec wychodzi słońce, i oświetla oddalone lotnisko i wyspę.

Ścieżka niekiedy wiedzie wąską granią z urwiskiem po jednej i drugiej stronie. Po spacerze autobusem jadę z powrotem do Funchal. Co ciekawe jest to tylko jakieś 20 km, ale autobus potrzebuje na pokonanie tej trasy jakieś 1,5 godziny klucząc uliczkami w górę i w dół. Samo Funchal jest bardzo, bardzo ładne. Hotel trafił się dość daleko od centrum, ale za to jest w pełni wyposażony w basen, internet i śniadanie, z czego tego ostatniego nie było w planach 😉 na dodatek jest na pagórku, i zza drzewa które zasłania widok wyłazi kawałek oceanu. Teraz to mogę mówić o wakacjach 😉

Poprzedni artykuł
Madera 2010 – dzień 1
Kolejny artykuł
Madera 2010 – dzień 3