Kolejnego dnia w Stambule postanowiliśmy zwolnić obroty. W końcu ile można zwiedzać 😛 A tak zupełnie poważnie, to skusiła nas perspektywa zobaczenia tzw. Wysp Książęcych, zwanych po turecku Adalarami. Znajdują się one na Morzu Marmara, a odległe są od miasta o około półtorej godziny płynięcia miejskim promem. Co najważniejsze – cena takiego promu to zaledwie kilka lir płaconych w ramach Istanbulkart.
Aby dostać się do celu dzisiejszej wycieczki podreptaliśmy najpierw na plac Taksim, skąd kolejką podobną do tej jadącej ze stacji Tünel zjechaliśmy na nabrzeże.
Na przystani Kabatas stał już nasz prom. Wsiadamy, i zajmujemy miejsce na ławce na zewnątrz. Wszystkie miejsca w środku są już zajęte. Odpływamy.
Prom po drodze na wyspy Książęce zawija jeszcze do przystani Kadikoy. Na cel naszej podróży wybraliśmy pierwszą z wysp, i zarazem najmniejszą z czterech Kinaliadę. Przed wyjazdem czytaliśmy, że Bukuyada i Heybeliada mogą być zatłoczone, a plaże są tam płatne. Wraz z głośnym stadem tureckich nastolatków opuszczamy więc prom na pierwszym przystanku. Wyspa faktycznie „składa się” ze wzgórza z masztem antenowym na szczycie. Tuż przy przystani znajdują się plaże z leżakami, my jednak postanawiamy obejść wyspę. Gdy zabudowania się kończą przy brzegu zwiększa się nieco tzw. syf, ale niezrażeni tym idziemy dalej 😉
Po minięciu wysypiska śmieci droga podrywa się do góry. Niewielkie ścieżki zbiegają z klifu w dół, robimy wiec mały rekonesans. Po stwierdzeniu dużej ilości meduz wracamy na górę, i po chwili dochodzimy do całkiem przyzwoitej, bezpłatnej plaży z której korzystają w większości miejscowi.
Po kilku godzinach byczenia się ruszamy aby dokończyć nasze kółko dokoła wyspy (jak się później okaże całą trasa ma około 4,5 km). Droga nie wiedzie cały czas plażą, po chwili marszu zakosami wspina się na kilkadziesiąt metrów n.p.m. W najwyższym miejscu w nagrodę za wylany pot czeka nas piękna panorama Stambułu, i…. możliwość wykonania ćwiczeń w siłowni pod chmurką 😛
Schodzimy na przystań. Jako że czasu mamy jeszcze sporo dnia przed sobą, postanawiamy przepłynąć jeszcze na Heybeliadę. Jednak smażenie na słońcu na tyle nas wykończyło, że na kolejnej wyspie robimy tylko rundkę po turystycznym deptaku, i udajemy się z powrotem na prom.
Wieczorem robimy jeszcze jedną rundkę po mieście. Trzeba w końcu zastanowić się nad pamiątkami. Przy okazji chcemy odwiedzić jeden z ładniejszych meczetów Stambułu, jakim jest meczet Rüstema Paszy. Wspomniany Rüstem był zięciem Sulejmana Wspaniałego, i tuż po jego śmierci wzniesiono w dzielnicy Eminionu właśnie meczet jego imienia. Dotarcie do meczetu może sprawić nieco trudności, gdyż jest on schowany w zaułkach miasta, a u jego podnóży znajdują się sklepy. By do niego się dostać należy znaleźć odpowiednie schody, którymi wchodzimy na wyższy poziom, na którym znajduje się świątynia.
Meczet ten jest słynny m.in. z użycia na dużą skalę kafelków fajansowych pochodzących z słynnego z wyrobów ceramicznych Izniku. Płytki w wielu odcieniach niebieskiego i czerwieni skojarzyły mi się nieco z portugalskimi azulejos. Pokrywają one ściany i inne elementy wyposażenia – mihrab, minbar i kolumny. Podobnie jak w innych meczetach spoza turystycznej utartej ścieżki – jesteśmy tutaj wieczorem jedynymi „obcymi” i możemy w spokoju podziwiać wystrój meczetu. Po zwiedzaniu robimy jeszcze rundkę nabrzeżem Złotego Rogu, i przez nowoczesny most Ataturka, wracamy na swoją stronę Stambułu.
Ostatni dzień to już niemal tylko droga na lotnisko. Tym razem dojeżdżamy tramwajem do stacji kolejowej Sirkeci, gdyż na drugą stronę Bosforu chcemy tym razem dostać się niedawno oddanym odcinkiem metra – tzw. Marmaray, wiodącym pod dnem Bosforu.
Stacja metra znajduje się pod stacją kolejową Sirkeci. Podróż nie jest długa, ale mimo to jest to międzykontynentalna podróż pod wodą! 😀 Już po azjatyckiej stronie przesiadamy się na druga linię metra do przystani Kadikoy. Tam już bez przeszkód udajemy się na przystanek linii E10, i jedziemy na lotnisko.
W czasie lotu powrotnego mamy więcej szczęścia niż poprzednio, i przelatujemy niemal nad miastem, możemy zatem podziwiać po raz ostatni panoramę tego niezwykłego miasta. W Budapeszcie przesiadamy się do samochodu, i po 6 godzinach jazdy kończymy naszą wycieczkę w Katowicach.