Wyprawy rowerowe i nie tylko...

Góry, Tatry

Tatrzańskie (i nie tylko) lato

Wyjazd w Tatry na trzy dni – to zawsze brzmi dobrze. Z nadzieją czekałem na prognozy, które pokażą jednak pogodę pozwalającą wyjść w wyższe partie górskie. Niestety, aura wystawiała nasze nerwy na próbę. Mimo, iż wolne w pracy zaklepane, nad Tatrami ciągle padało, błyskało, i chmurzyło się. Na początek postanowiliśmy zatem nieco zmodyfikować plany, i wrócić w bezpieczniejszy do zwiedzania teren – zaplanowaliśmy pierwszy dzień w Słowackim Raju.

Dzień pierwszy

Na pierwszy ogień poszedł klasyczny szlak – czyli Sucha Bela. Trochę obawiałem się co prawda tłumów, pamiętając mój ostatni pobyt w tym miejscu, jednak tym razem moje obawy okazały się bezpodstawne. Turystów było sporo, jednak nie ilość nie przekraczała granicy, po której chciałoby się uciekać z krzykiem 😉

taterki01

taterki02

Malowniczym wąwozem podążyliśmy w górę. Trasa szlaku przypomina miejscami tor przeszkód, wymagających wysiłku przy utrzymaniu równowagi. Do drewnianych śliskich mostków dodać trzeba drabinki wiodące w górę tuż przy wodospadach, gdzie trzeba opanować pojawiający się lęk przed przestrzenią 😉 Wbrew pozorom szlaki w Słowackim Raju nie należą do najłatwiejszych, i wymagają miejscami sporej kondycji.
taterki03

taterki04

Po dojściu do Klastoriska odpoczywamy chwilę (czytaj: śpimy na łące niemal godzinę). Jako, że dzień jest długi, a nocleg mamy zapewniony na położonym tuż przy wylocie Suchej Beli campingu, decydujemy się na kolejny szlak – przełom Hornadu.

taterki05

taterki06

taterki07

taterki08

taterki09

Szlak ten ma już nieco inny przebieg – wiedzie wzdłuż rzeki, wielokrotnie przechodząc z jednej na drugą stronę wiszącymi mostami. Tam, gzie miejsca na ścieżkę jest za mało, pojawiają się słynne „stupacki”, czyli wpite w skałę metalowe stopnie. Szlak jest przepiękny, ale po paru godzinach znużenie wzmaga się. Z ulgą wypatrujemy zatem wylotu doliny – Hrdla Hornadu.

Dzień drugi – Mała Wysoka

Wreszcie wspaniała pogoda! Zrywamy się więc rano, i przenosimy nasz majdan na kolejny camping, tym razem w Starej Lesnej. Samochód porzucamy na dzikim parkingu w Tatrzańskiej Polance, i ruszamy zielonym szlakiem w stronę Śląskiego Domu. Dzisiejszym celem jest Mała Wysoka. Jest upalnie, na szczęście pierwszy etap wędrówki wiedzie częściowo w lesie. Dopiero pół godziny przed schroniskiem wchodzimy w zarośla kosodrzewiny.

taterki10

taterki11

Przez polanę Wielicką dochodzimy do schroniska. Okolice tego przytłaczającego budynku nie są zbyt zachęcające, ruszamy zatem szybko dalej. Po lewej towarzyszą nam urwiska dostojnego Gerlacha. Szlak wiedzie najpierw wzdłuż stawu, po czym wspina się na próg wyższego piętra doliny.

taterki12

taterki13

taterki14

taterki15

Wyższe piętro doliny Wielickiej to już prawdziwie wysokogórski krajobraz. Wędrując zauważamy tuż przy ścieżce kozicę. Po osiągnięciu Długiego Stawu widać już pośredni cel naszej wycieczki – Polski Grzebień. Wdrapujemy się mozolnie do góry, na ostatnim odcinku korzystając z towarzyszących szlakowi ubezpieczeń.

Z Polskiego Grzebienia rozciąga się piękna panorama – na pierwszym planie dolina Litworowa, przechodząca poniżej w dolinę Białej Wody. W oddali widać stąd całkiem spory obszar Polskich Tatr. Jako że pogoda dalej służy, ruszamy jeszcze wyżej – na odległy stąd o 40 minut wspinaczki szczyt Małej (Vychodnej) Wysokiej. Ten o kilkadziesiąt metrów niższy szczyt od „naszych” Rysów jest świetnym punktem widokowym – panorama jest bardzo bogata, i spędzamy dobrą godzinę na jej podziwianiu.

mała wysoka

mała wysoka

mała wysoka

tatry20

Dopiero gdy na szczycie zostajemy sami z trudnością podejmujemy decyzję o schodzeniu w dół. Pogoda się zaczyna zmieniać, dlatego nie przedłużamy już wycieczki o Rohatkę, i tą samą drogą wracamy do Tatrzańskiej Polanki.

taterki21

Dzień trzeci – dolina Kieżmarska

Efektem wycieczki na Małą Wysoką jest przypieczona skóra, która razem z niewielkimi odciskami skutecznie zniechęca nas do większego wysiłku. Decydujemy się więc na bardziej spacerową trasę do Zielonego Stawu Kieżmarskiego, z ewentualnym przemyśleniem dalszej drogi. Słońce przypieka, a dodatkowo temperaturę podnosi nam parkingowy w Białej Wodzie Kiezmarskiej, który kasuje od nas za parking 5 euro. W powietrzu czuć większy zaduch niż wczoraj, na horyzoncie gromadzą się również coraz bardziej rozbudowane chmury. W strugach potu gramolimy się w górę doliny. Ostatni raz byłem tutaj jakieś 12 lat wcześniej na praktykach terenowych, i z chęcią chciałbym sobie przypomnieć te okolice.

taterki22

taterki25

Przy schronisku mnóstwo turystów, z trudem da się znaleźć kawałek cienia. Po chwili próbujemy wyjść na próg wyższego piętra doliny szlakiem w stronę Jagnięcego Szczytu, ale palące słońce zniechęca nas do tego skutecznie, smażąc nasze podrażnione wczoraj karki i przedramiona. Ze szlaku mam okazję podziwiać dolinkę pod Łomnicą, w której kilkanaście lat temu spędziłem tydzień na praktykach terenowych.

taterki26

Znad Zielonego Stawu udajemy się czerwonym do doliny Białych Stawów, a stamtąd ruszamy podnóżami Tatr Bielskich do schroniska pod Szarotką (Chata Plesnivec). Mimo, że to druga strona tej samej doliny, krajobraz zmienia się, jest już bardziej „beskidzko”. W schronisku zimna Kofola stawia nas na nogi, i po krótkim odpoczynku ruszamy w stronę parkingu.

taterki27

taterki28

taterki29

Poprzedni artykuł
Powrót, czyli spływ Tarą, Durmitor, i Sarajewo.
Kolejny artykuł
Tatry 2015 – czas wziąć byka za Rohacze!