Co prawda od powrotu z Rzymu minęły zaledwie dwa tygodnie, ale zaraz po zarezerwowaniu pierwszych biletów pojawiły się bilety do Bergamo w najtańszej cenie dostępnej jesienią 2013 roku. Co prawda w Bergamo byłem już nie raz, ale tym razem miałem okazję wyciągnąć kolegę z pracy z żoną. Oprócz uroczego Bergamo odwiedziliśmy też Mediolan i jezioro Como.
Dzień 1 – 26 listopada 2013 r.
Bergamo – Varenna – Como – Mediolan
Poranne loty Wizzem z Katowic rozpoczynają się o koszmarnej porze, zatem o 3:00 pobudka, i o 4:30 meldujemy się na lotnisku. Odprawa mija szybko i bezproblemowo, szybko więc schodzimy do gate. Posiedzieć spokojnie oczywiście się nie da, bo wszyscy chcą się ustawić jak najszybciej w kolejkę. Powierzchnia pomieszczenia jest jednak tak mała, że po chwili wszyscy stoją w jednej wielkiej kupie. Po chwili rozpoczyna się boarding, i zostajemy wypuszczeni na płytę. Zajmujemy miejsca i od razu zasypiamy. Budzimy się nad Alpami. Chmur już nie ma, za to są piękne widoki, które towarzyszą nam aż do lądowania. Przy okazji możemy się przyjrzeć okolicy, gdyż samolot przed lądowaniem zatacza pełny okrąg. Wysiadka do autobusu, i za chwilę jesteśmy w terminalu. Jedziemy na dworzec miejskim autobusem. Tam podejmujemy decyzję, że z racji dobrej pogody pojedziemy najpierw na wycieczkę nad Lago di Como. Pociąg odjeżdża za 10 minut, więc idealnie. Trochę kłopotów przysparza nam przesiadka w Lecco, gdyż nie potrafimy odnaleźć właściwego peronu z którego odjeżdża pociąg do Sondrio, ale za trzecim razem się udaje. Niemal od razu po wyjeździe z Lecco pojawiają się widoki na jezioro i góry. Po kilkudziesięciu minutach dojeżdżamy do stacji, na której chcemy wysiąść, czyli Varenny. Niebo jest błękitne – widoki są przepiękne. Schodzimy na nabrzeże. W przystani sprawdzamy promy, gdyż w dalszą podróż chcemy się udać właśnie promem. Początkowo miał to być prom zaledwie do Bellagio, jednak z racji, że istnieje również bezpośredni prom do Como postanawiamy się wybrać właśnie nim. Prom odpływa dopiero za parę godzin, mamy więc chwilę na zwiedzenie tego uroczego miasteczka. Przechodzimy najpierw wzdłuż brzegu jeziora, potem docieramy na niewielki rynek. Tutaj spędzamy chwilę przy kawie w niewielkiej, typowo włoskiej kawiarni z całym tłumem miejscowych w środku. Wracamy na prom. Okazuje się, że prom jest ekspresowy, i musimy za niego zapłacić niemal 15 euro od osoby, ale i tak nie mamy już czasu szukać alternatywy. Za tę cenę okazuje się, że…. aż do Lecco jesteśmy jedynymi pasażerami! Czyli 15 euro za prom na własność – nie jest to wygórowana cena 😉
W Como wysiadamy, na nabrzeżu czeka już grupa ludzi. Czyli jednak prom nie jeździ na próżno 😉 Przechodzimy przez miasto na dworzec kolejowy, zatrzymując się na chwilę przy katedrze, i pomniku jednego z najsłynniejszych mieszkańców miasta – Aleksandra Volta (tego od elektryki) 😉 Sprawnie docieramy do Mediolanu. Nasza kwatera jest bardzo blisko dworca kolejowego Porta Garibaldi, więc po kilku minutach docieramy na miejsce.
Zarezerwowany nocleg okazuje się całkiem miłą kawalerką, z jeszcze milszą właścicielką, która szczegółowo udziela nam wskazówek co robić w Mediolanie. Po chwili odpoczynku idziemy jeszcze na krótki spacer. Dojeżdżamy na Piazza del Duomo metrem, a potem spacerem wracamy do mieszkania, zatrzymując się na kolację w zatłoczonej Osterii dei Vecchi Sapori. Mimo braku znajomości włoskiego u nas, a angielskiego i polskiego u obsługi udaje nam się zjeść całkiem smaczny obiad bazując na wizualnej prezentacji poszczególnych dań przez utalentowaną panią kelnerkę 😉
Dzień 2 – 27 listopada 2013 r.
Mediolan – Bergamo
Rano zbieramy się sprawnie, i po śniadaniu z plecakami udajemy się na zwiedzanie miasta. Na naszej trasie najpierw pojawia się Park Sempione, i przylegający do niego zamek Sforzów. Stamtąd powoli przemieściliśmy się na odwiedzony już przez nas wczoraj Piazza del Duomo. Skierowaliśmy nasze kroki ku katedrze. Mówi się o niej że jest jedną z największych w Europie, choć pewnie każdy kraj ma swój „naj…” kościół 🙂 Jedno jest pewne – od rozpoczęcia budowy, do umieszczenia na fasadzie ostatnich dekoracji minęło prawie 500 lat! Fasada skierowana w stronę placu oszałamia ilością dekoracji wykonanych w kamieniu. Po kontroli plecaków wchodzimy do środka. Wewnątrz można się niemal zgubić. Spacer dokoła całości zajmuje sporo czasu. Osobliwą atrakcją wnętrza są umieszczone w bocznych ołtarzach groby dostojników kościelnych w szklanych trumnach. Niektóre szczątki mają nałożone maski pośmiertne, ale niektóre nie… Takie tam włoskie zwyczaje. Na końcu bocznej nawy podziwiamy wyrzeźbiony z anatomiczną dokładnością posąg św. Bartłomieja obdartego ze skóry. Na samym końcu schodzimy do krypty, w której znajdują się relikwie jednego z ulubionych mediolańskich świętych Karola Boromeusza.
Po wyjściu z katedry kierujemy się do kasy. Bilety na dach katedry są drogie (12 € za wjazd windą, 7 € za schody), ale może to jest jedyna okazja aby zwiedzić to miejsce? Sprawdzamy, które wejście jest szybsze, i jak można było się domyślić – schody wygrywają 😉 Na górze czeka na nas orgia gotyckich dekoracji. Trasa zwiedzania wiedzie najpierw wzdłuż północnej ściany katedry, a potem stromymi schodami wiedzie jeszcze wyżej, na dach nad nawą główną. Z góry widoki rozciągają się na cały Mediolan, a nawet na odległe Alpy.
Dobrze się siedzi na dachu, ale na nas czas. Przed nami Bergamo! Z żalem schodzimy na dół, i spacerowym krokiem, wiodąc oczami po ultra-drogich sklepach z wszystkim udajemy się na stację Milano Centrale. Sama stacja również imponuje rozmachem. Odwiedzamy jeszcze niewielki sklepik Moleskine. Wizyta cieszy, zwłaszcza, że firma pochodzi właśnie z Mediolanu 🙂 Jedziemy! Wygodny regionale zabiera nas z powrotem do wczorajszego miejsca wyjazdu, czyli do Bergamo.
Miasto jest jednym z ważniejszych miast regionu, i słynie z jednej z najpiękniejszych starówek w północnych Włoszech. Ciekawostka wiążącą miasto z Polską jest fakt, że urodził się tutaj pułkownik Francesco Nullo, który zginął w czasie powstania styczniowego w położonej niedaleko od Dąbrowy Górniczej Krzykawce.
Na stacji kupujemy całodniowe bilety, jednak mimo to w stronę Citta Alta udajemy się na piechotę. Najpierw rzucamy okiem na jarmark świąteczny, potem autobus jest zapchany… i tym sposobem szeroką Viale Roma a później Vittorio Emmanuelle dochodzimy pod samą dolną stację kolejki. Kolejka ta służy jako codzienny środek transportu dla mieszkańców miasta, ale dla turystów jest niemal magicznym pojazdem 😉 W ciągu kilku minut jazdy przemieszczamy się kilkadziesiąt metrów do góry, i znajdujemy się w innym świecie. Z przestronnego współczesnego Citta Bassa przenosimy się w świat średniowiecznych, wąskich uliczek i wysokich kamienic. Samo Citta Alta nie jest duże, ale spędzić można tutaj sporo czasu spacerując po zaułkach. Zatrzymujemy się na pizzę w jednym z barów. Po przejściu całego starego miasta schodzimy dochodzimy do przystanku autobusowego. Ale to jeszcze nie koniec. Na deser czeka nas przejazd druga kolejką niemal pod sam szczyt wzgórza San Vigilio górującego nad miastem. Czekając na kolejkę poznajemy licealistów z Katowic, którzy w Bergamo postanowili spędzić swoje wagary 😛
Na górę docieramy tuż przed 16:00. Dochodzimy do bramy parku. Tutaj miła starsza Pani informuje nas, że możemy wejść, ale na zwiedzanie mamy jakieś … 5 minut. Jako że akurat z tej strony parku niewiele jest do zobaczenia, kierujemy się do góry, do parku na ruinach zamku na szczycie wzgórza. Babcia aż tak szybko nie biega, więc możemy spędzić na górze jakieś 10 minut podziwiając widoki w promieniu 360 stopni. Niestety. I tutaj dociera do nas w końcu złowieszczy brzęk kluczy. Z nieukrywanym żalem udajemy się z powrotem do kolejki. wykorzystując ostatnie promienie słońca schodzimy spacerem aż do murów miejskich, gdzie łapiemy autobus. Jako że jedzie on prosto na lotnisko, wykorzystujemy okazję i jedziemy aż do końca, żeby zrobić zakupy w Orio Center na kolację.
Z Orio Center na piechotę udajemy się na nasz nocleg, który oddalony jest o jakieś pół godziny marszu przez dość egzotyczną okolice przemysłową 😉 Na miejscu czeka na nas nasza gospodyni z kluczami. Mieszkanie znajduje się na ostatnim piętrze, i okazuje się bardzo przyjemnym apartamentem w którym niemal można grac w siatkówkę bądź inną grę zespołową 😀 Po kolacji dochodzimy do wniosku, że jednak musimy uzupełnić zapasy. 😉 Wracamy więc do Orio Center (tym razem zajmuje nam to jakieś 20 minut). Przy okazji wpadamy na lotnisko odwiedzić naszych poznanych wcześniej znajomych. Jako że mają oni w planach spędzić noc w terminalu, szybko z Darkiem dochodzimy do wniosku, że byłoby grzechem marnować tak zacną powierzchnię naszego lokum, co skutkuje zgarnięciem wesołej ekipy z lotniska. Na wesołych rozmowach i wymianie wrażeń z tego i innych wyjazdów mija reszta wieczoru.
Dzień trzeci i ostatni. -28 listopada 2013 r.
Bergamo – Pyrzowice
Rano czeka nas wczesna pobudka. Godzina piąta minut trzydzieści, i takie tam klimaty. Mimo pory niesprzyjającej spożywaniu posiłków zbrodnią byłoby nieskorzystanie z pozostawionych przez gospodynię zapasów, opróżniamy więc lodówkę, i w doskonałych humorach ruszamy na lotnisko. Tutaj jedyną atrakcją są tylko kłopoty z odczytaniem naszych kart pokładowych w telefonie, i obserwacja jak Wizz strzyże nieświadomych pasażerów z opłaty za niewymiarowy bagaż. Do samolotu dojeżdżamy autobusem, chociaż nie jesteśmy pewni, czy autobus ten faktycznie dojeżdża tylko na płytę lotniska, ponieważ na wyświetlaczu pisze wyraźnie Katowice 😉 Reszta wycieczki mija już bez przygód. Po dwóch godzinach meldujemy się w zamglonych i mroźnych Pyrzowicach.
Wybrane wydatki:
Wydatek | Kwota |
---|---|
Bilet Bergamo-Varenna | 5,3 € |
Prom Varenna – Como | 14,8 € |
Bilet lotnisko- Stacja Bergamo | 2,1 € |
Bilet Como- Mediolan | 4,55 € |
Bilet Mediolan – Bergamo | 5,3 € |
Bilet całodniowy Bergamo | 5 € |
Bilet na dach katedry | 7 € |
metro Mediolan | 1,5 € |
Galeria zdjęć: