Do Małej Fatry mam pewien sentyment. Dawno dawno temu, kiedy do wyjazdu na Słowację potrzebny był jeszcze paszport, Mała Fatra była celem mojego pierwszego wyjazdu zagranicznego – na wycieczkę szkolną w podstawówce. Do dzisiaj lubię tam wracać. Spędzając czas w tym stosunkowo niewielkim paśmie górskim nie da się nudzić – do wyboru są szlaki wiodące łagodnymi grzbietami, głęboko wcięte wąwozy podobne do tych ze Słowackiego Raju, czy wreszcie skaliste szczyty Małego i Wielkiego Rozsutca.
Właśnie ten ostatni szczyt był celem naszej ostatniej niedzielnej wycieczki. Położona w sercu Małej Fatry wioska Stefanova oddalona jest od Katowic o 2,5 h jazdy. Nie musimy się więc spieszyć, przed nami cały dzień, a na mapie pogody nie widać żadnych nadciągających burz. W Stefanovej na początku wsi zostawiamy samochód na parkingu (2 € lub 10 zł, można płacić w złotówkach).
Wygodną ścieżką oznakowaną na żółto docieramy w 20 minut na sedlo Vrchpodziar.
Poniżej tej niewielkiej przełęczy znajduje się mały bar, gdzie większość turystów odpoczywa chwilę w cieniu. My jednak dopiero rozpoczynamy, więc nie zatrzymując się ruszamy na niebieski szlak wiodący przez wąwóz Horne Diery. Już po chwili zaczynają się pierwsze sztuczne ułatwienia.
W odróżnieniu jednak od Słowackiego Raju, tutejsze drabinki zaopatrzone są w wygodne poręcze. Na całej trasie trzeba uważać, mokra wapienna skała jest słabym oparciem dla naszych butów, i łatwo tutaj o poślizgnięcie. Oprócz drabinek w wielu miejscach zamieszczone są łańcuchy i liny, które ułatwiają trzymanie równowagi. Po opuszczeniu wąwozu mamy chwilę wytchnienia w bardziej płaskim odcinku doliny, po czym szlak kieruje nas w kolejny wąwóz Tiesna Rizna.
Po półtorej godzinie wychodzimy na łąkę z widokiem na obydwa Rozsutce. Tutaj uzupełniamy spalone kalorie, i po chwili dochodzimy na trawiastą przełęcz Mezirozsutce.
Z przełęczy idziemy już czerwonym szlakiem. Nachylenie znów wzrasta, szlak mozolnie wiedzie w górę rzedniejącym lasem. Mateusz znika gdzieś z przodu, ja wchodzę powoli podziwiając widoki. Mniej więcej w połowie szlaku szlak wyprowadza z lasu na skalisty pagórek, z którego już dobrze widać wyszczerbiony szczyt.
Teraz ścieżka prowadzi przez kosodrzewinę, i wspina się w stronę głównego grzbietu. Wyłaniają się widoki na całą główną grań krywańskiej Małej Fatry, i na leżące 400 metrów poniżej sedlo Medziholie. Za kolejnym zakrętem wyłania się szczyt, szczelnie obsadzony turystami.
Ścieżka wiedzie teraz częściowo w skale, i kilka razy trzeba użyć rąk. Przed samym szczytem korek na ostatnim kilkumetrowym odcinku z łańcuchem, który na szczęście da się ominąć wspinając się bokiem.
Na szczycie czeka Mateusz, który z tabliczkowego czasu 1:15 zrobił wbieg w ciągu 30 minut 😉
Widoki ze szczytu są przednie. Na północy widać polskie Beskidy z Pilskiem i Babią Górą, dalej wyraźny łańcuch Tatr, Wielkiego Chocza. Po południowej stronie jak na dłoni widać Niżne Tatry i Wielką Fatrę, oraz najbliższy nam grzbiet Małej Fatry, i dalej na zachodzie Kysuckich Beskidów.
Po odpoczynku czeka nas mozolne półgodzinne zejście na przełęcz. Szlak wiedzie początkowo w skale, z całkiem sporą ilością łańcuchów, znalazły się też (bardziej przeszkadzające) dwie drabinki.
W końcu lądujemy na przełęczy, i odpoczywamy chwilę na zielonej trawie. Stamtąd już wygodna ścieżka sprowadza nas do parkingu w Stefanovej.