Pierwszy raz zobaczyłem Azerbejdżan kilka lat temu ze wzgórza nad klasztorem David Gareja w Gruzji. Lekko zamglony, ciągnący się po horyzont step ciekawił. Miałem wrażenie, że za granicą czeka już coś innego niż swojska Gruzja.
Okazje na kolejną podróż na Kaukaz długo się nie pojawiały, głównie dlatego, że władze Azerbejdżanu długi czas nie ułatwiały podróży dla turystów indywidualnych. Wiza była droga, konieczne były wcześniejsze obowiązkowe rezerwacje, bądź wykupienie pakietu turystycznego. Gdy szukaliśmy inspiracji na podróż w 2017 roku, przypadkiem znalazłem informację, że została złagodzona polityka wizowa. Okazało się, ze od stycznia procedura wizowa wygląda niemal identycznie jak w Turcji – szybko, prosto, płatność on-line, do tego Wizzair oferuje połączenie do Baku. Decyzja była szybka.
Samolot z Budapesztu startuje przed północą, by nad samym ranem pojawić się na lotnisku im. Heydara Aliyewa. Spokojny nocny lot kończy się dość gwałtownie. Podchodzący do lądowania samolot zaczyna zmagać się z silnym wiatrem wiejącym nad wybrzeżem Morza Kaspijskiego. Podmuchy mocno rzucają samolotem, i gdy wreszcie dotyka kołami pasa startowego wielu pasażerów zapewne czuje ulgę. Z głośnika wita nas steward:
Welcome to windy Baku!
Pora jest nieco zbrodnicza (5:00), nasz apartament dostępny dopiero od 14:00, więc szukamy odpowiedniego miejsca na przeczekanie. I takie miejsce jest, na najwyższym poziomie znajdują się całkiem wygodne kanapy, a nawet dostęp do gniazdek tuż obok. Dokładając do tego darmowe wi-fi, czujemy się jak w domu.
Po parogodzinnej drzemce udajemy się do centrum. Można to uczynić np. autobusem miejskim, do którego należy wykupić BakuKart w automacie znajdującym się na lotnisku. Autobus wysadza nas na ruchliwym placu przy dworcu kolejowym. Jako ze nasz apartament znajduje się na Starym Mieście, musimy przesiąść się na metro.
Metro zawozi nas pod bramę starego miasta. Sama stacja metra zbudowana ze szkła i metalu stanowi spory kontrast w stosunku do kamiennych murów. Zanim jednak przekroczymy progi starego miasta udajemy się na dłuższy spacer, gdyż do 14:00 mamy jeszcze trochę czasu. Naszym celem jest nadmorska promenada, na której można podziwiać prawdziwe cuda. Baku bogaci się z każdym rokiem a władze starają się pokazać potęgę azerbejdżańskiej stolicy.
Na jednym końcu promenady wznosi się Crystal Hall zbudowany specjalnie na festiwal Eurowizji w 2012 roku, tuż przy nim maszt z gigantyczną flagą Azerbejdżanu. Kawałek dalej pnie się do góry galeria handlowa, której łuki do złudzenia przypominają te z opery w Sydney. Tuż obok – zwinięte w naleśnik (tzn dywan) muzeum dywanów – przy nim kanały i wodospady tworzące „małą Wenecję”. Przy samym bulwarze Nafciarzy zapory betonowe wskazujące na odbywające się tutaj zawody Formuły 1. Dla każdego coś miłego.
Przechodzimy na stare miasto koło pocztówkowego symbolu Baku, czyli Baszty Dziewiczej. Zabytki zostawiamy sobie na później. Nasze mieszkanie znajduje się w centrum starego miasta. Jedynym jego minusem jest… całkowity brak widoków, gdyż okna wychodzą na zagracony wewnętrzny dziedziniec kamieniczki. A szkoda, bo na starym mieście jest na co patrzeć.
Wąskie uliczki nie tworzące regularnego planu z budynkami z jasnego kamienia, często zdobionymi ornamentami. Z jednej strony dostepu broni wspomniana już baszta – z drugiej pałac Szirwanszachów. Nieopodal naszej kamienicy zabytkowy meczet, ale tuż nad nim na horyzoncie widnieje nowy symbol miasta – wieżowce Flame Towers. Po spacerze po starym mieście mamy ochotę na bliższe zapoznanie z nową architekturą Baku.
Oprócz wieżowców, budynkiem, który jednoznacznie kojarzy się z Baku jest centrum zmarłego w 2003 roku Heydara Alieva. Zaprojektowany przez Zahę Hadid budynek jest ukoronowaniem całego kultu, który mimo kilkunastu lat od śmierci przywódcy widoczny jest w każdej miejscowości Azerbejdżanu. W wielu miejscach całego kraju spoglądają n nas pomniki, plakaty, budynki imienia gospodarza i przywódcy. Olśniewająco białe centrum Heydara Alieva przytłacza i robi wrażenie zarówno kolorystyką jak i nieregularna formą.
Ten kosmicznie wyglądający budynek odcina się o leżących nieopodal zapuszczonych postsowieckich bloków. Zachwycająca nowoczesna architektura ma także swoją niematerialną cenę. Aby wybudować centrum i bulwar opadający do stóp wzgórza zielonymi kaskadami wyburzonych zostało prawie 250 domów, a mieszkańcy do wyprowadzki nierzadko byli zmuszani niekoniecznie legalnymi metodami. Podobne praktyki stosowane były przy budowie innych inwestycji mających przekształcić Baku w nadkaspijski Dubaj.
Do centrum wracamy pieszo jedną z ulic właśnie starego Baku, z rozpadającymi się budynkami, bieda warsztatami oraz tradycyjnymi sklepami i targowiskami. Jutro ruszamy zwiedzać okolice miasta, do Baku wrócimy jeszcze na końcu naszej wycieczki.